Video relacja:
Za nami Kongres Kobiet, w tym roku odbywający się w Łodzi. Spędziliśmy dwa intensywne dni (16-17 czerwca) w Hali Expo, gdzie ustawiliśmy stoisko naszej Fundacji – informujące o naszych działaniach – i zorganizowaliśmy panel dyskusyjny „Emigracja wewnętrzna a obywatelskość”, który – nie boimy się tego powiedzieć – był z pewnością jednym z najlepszych paneli tegorocznej edycji Kongresu.
Do wzięcia w nim udziału zaprosiliśmy przedstawicielki świata kultury, zaangażowane w obronę wartości demokratycznych, miejsca Polski w Europie, w walkę o prawa człowieka, szczególnie prawa kobiet: Agnieszkę Holland, Dorotę Stalińską, Joannę Szczepkowską, Manuelę Gretkowską i Anetę Kosin – łódzką plakacistkę, poruszającą kwestie społeczne, w tym przemocy wobec kobiet. O prowadzenie rozmowy poprosiliśmy Elżbietę Grzeszczuk-Chętko – szefa redakcji informacji i publicystyki telewizji Toya.
Sztuka w warunkach cenzury
Czy sztuka umiera w warunkach cenzury? A może przeciwnie – paradoksalnie rozkwita w narastającym autorytaryzmie jako wyraz obywatelskiego oporu przeciwko władzy odbierającej wolność i godność?
Dla Anety Kosin i Manueli Gretkowskiej sztuka to wolność i poszukiwanie nowych dróg. Ze sztuką nierozerwalnie wiąże się poszerzanie sferę wolności. Manuela Gretkowska opowiedziała o tym, jak kiedyś zadzwoniła do niej TVP Kultura z pytaniem, czy weźmie udział w programie o tym, dlaczego nie ma prawicowych artystów. Usłyszeliśmy że…
„To jest jasne – prawicowy, konserwatywny pogląd jest powielaniem schematów. Sztuka jest tym, co nowe”.
Artystka zaangażowana.
Naszych gości zapytaliśmy przede wszystkim o to, jaka jest rola przedstawicieli świata kultury w aktualnej sytuacji politycznej. Czy emigracja wewnętrzna jest przeciwieństwem patriotyzmu?
Brak było wśród panelistek rzeczywistej wewnętrznej emigrantki. Ale – czy taka osoba zgodziłaby się wziąć udział w debacie? Przecież to już forma wyraźnego opowiedzenia się po stronie „zaangażowanej”. Momenty zwątpienia i szczególnego braku nadziei spotykają większość z nas, o czym przypomniała Agnieszka Holland. Chodzi jednak o to, by ten marazm, zastój, rezygnacja nas nie zdominowały. Bo:
„najbardziej niebezpiecznym procesem jest taki proces normalizacji, kiedy jak mówił Kisielewski – nie dość że żyjemy w dupie, to się jeszcze w niej urządzamy. Coś, co jeszcze rok temu uważaliśmy za absolutny skandal, mord na demokracji, teraz przyjmujemy jako takie coś zwykłego. I w gruncie rzeczy to, co jest w tej sferze politycznej większości nie obchodzi i nie chce obchodzić”.
A przecież musi nas obchodzić.
Artystka na ulicy.
Czy wyjście na ulicę w protestach lub jakiekolwiek inne wspieranie protestów oznacza upolitycznienie artystki i jej dzieł? Czy wolność artystyczna jest przeciwieństwem społecznego zaangażowania – np. w obronę praw kobiet czy niezależnych, apolitycznych sądów? Czy można w ogóle być neutralnym w dzisiejszych czasach, czy artysta może „nie posiadać poglądów”? Jaki skutek (także prywatny) ma pojawienie się artystki na ulicy lub inne zamanifestowanie jej poglądów i przekonań?
Każda z nas na początku, kiedy się nagle okazało, że trzeba znowu zabrać wyrazisty głos w sprawach publicznych, stanęła przed dylematem – czy to jest mój język? W momencie, kiedy przyjmuję jakąś polityczną postawę to w świecie narastających podziałów, również moja twórczość jest odbierana inaczej, niż była odbierana kiedyś, czy byłaby odbierana, gdybym tego głosu nie zabierała. Jest to bardzo trudny wybór, nie ze względu na karierę czy pieniądze, ale ze względu na możliwość dotarcia do ludzi, którzy niekoniecznie mają taką samą wrażliwość społeczną czy polityczną i którzy niekoniecznie rozumieją moje wybory / Agnieszka Holland
O nieustannej potrzebie dialogu mówiła także Joanna Szczepkowska. Podkreśliła konieczność zwracania się bezpośrednio do ludzi „myślących inaczej niż ja”. Konieczność powolnego wybijania małych, pojedynczych kamyczków, zamiast wzmacniania i podwyższania muru, okopywania się na swojej jedynej słusznej pozycji.
Boso do Rosji.
Bezpośrednio do najbliższych wyborów – jesiennych, samorządowych – jako pierwsza odwołała się Dorota Stalińska:
Samorządy są największym zwycięstwem naszej demokracji. Jeżeli stracimy samorządy, stracimy Polskę.
Mocno wybrzmiały też jej słowa o absolutnym obowiązku pójścia na te wybory i zrobienia wszystkiego, aby przyjrzeć się, na kogo głosujemy. Wtórowała jej Manuela Gretkowska:
Wybory samorządowe, to są ostatnie wybory. Nie będzie kolejnych wolnych wyborów, jeżeli PiS wygra. Bo nie będzie już demokracji. I to nie jest tak, że za 300 lat odzyskamy Polskę. Jeśli Polskę przegramy, to pójdziemy boso do Rosji – nie będzie już Polski.
Zależało nam na tym, by na Kongresie mocno wybrzmiał głos kobiet, które nie obawiają się mówić publicznie o swoich poglądach. I wybrzmiał on, mocniej nawet i bardziej stanowczo, niż mogliśmy przewidzieć. Każda z zaproszonych pań potwierdziła, że dokonaliśmy słusznego wyboru. Ich głos brzmiał mocno, zdecydowanie i odważnie.
W czasach, gdy przyzwoite życie może zacząć wymagać odwagi, wymagać jej będzie także sztuka. Ta prawdziwa – będąca szukaniem nowych dróg zamiast powielania akceptowanych przez władze wzorców. Nie mamy wątpliwości, że nasze panelistki nie boją się tymi nowymi drogami pójść, co wielokrotnie już udowodniły.
Wątpliwości nie mieli też nasi goście, którzy stawili się na panelu tak licznie, że organizatorki Kongresu zmuszone były w ostatniej chwili zamienić nam salę na znacznie większą aulę, którą wypełniliśmy po brzegi – siadając także na schodach i podłodze!
Nie mamy wątpliwości, że dyskusje takie jak ta warto i trzeba kontynuować. Zatem: do zobaczenia!